Góry pociągały mnie zawsze. O pasji Anny (62) do wspinaczki górskiej!
Otrzymaliśmy list od pani Anny z Warszawy i postanowiliśmy go opublikować. List o pasji do ... wspinaczki górskiej. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że pani Anna ma 62 lata, a zaczęła swoją przygodę ze wspinaniem, gdy miała 56 lat. Gdy ma się 60 lat i plus, nie jest się zwykle jeszcze seniorem i mając zdrowie i chęci można się realizować w wielu dziedzinach - może tak ktoś pomyśleć. Ale ci, którzy kiedyś chodzili po górach wiedzą, że do tego trzeba mieć niezłą kondycję. Warto też przeczytać o drodze, którą przebyła pani Anna.
Nie każdy może i musi akurat wspinać się tak wysoko. Wielu z nas może mieć różne ograniczenia - zdrowotnie, fizycznie, lokalizacyjne, finansowe.
Ale warto marzyć, warto mieć pasję, warto nie dawać się, warto walczyć o każdą chwilę zadowolenia z siebie, choćby małymi kroczkami!
Do czego serdecznie zachęcamy! A jeśli ktoś ma możliwość pochodzenia choćby po niższych górach, jak nie teraz to gdy pandemia się uspokoi, to polecamy! A jak nie, to chociaż namawiamy do bezpiecznych spacerów na świeżym powietrzu. Redakcja.
![Jura Rzędkowice](image/93/lowzvsjayhehxoxquiqf8893.jpg)
Góry pociągały mnie zawsze. Ale musiały być wysokie i skaliste. Jako dziecko lekceważąco spoglądałam na Beskidy, Bieszczady i Sudety. Dopiero na widok Tatr orzekłam - "No, te to są prawdziwe góry". I tak mi zostało. Jako młoda dziewczyna bywałam w Tatrach kilka razy do roku. Zaczytywałam się w literaturze górskiej i zamarzyłam o wspinaniu. Ale w tamtych czasach to nie było takie proste jak dziś. Ścianki wspinaczkowe jeszcze nie istniały. Sprzęt był bardzo trudny do zdobycia i piekielnie drogi. Trzeba było też mieć fundusze na częste wyjazdy w skałki lub Tatry. No i trzeba było mieć kogoś kto cię wszystkiego mógł nauczyć.
![Wspinaczka w Tatrach](image/89/lgdakgjeojvpbgfbjpya8889.jpg)
Odpowiednich znajomości nie miałam a moje możliwości finansowe także były mocno ograniczone. No i tak marzenia pozostały marzeniami. Potem było małżeństwo, praca zawodowa, dziecko i permanentny brak czasu. Dużo pracowałam, za dużo. Godziny przy komputerze zaczęły procentować bolącym kręgosłupem i sztywnością szyi. Nawet nie wiem kiedy osiągnęłam wiek 56 lat. Któregoś dnia znajoma zaproponowała wspólne zajęcia fitness w pobliskim klubie. No i wciągnęło mnie.
Coraz częściej bywałam na zajęciach i wyszukiwałam te coraz bardziej wymagające. Miałam czas. Syn był dorosły a praca już mnie tak nie pociągała. Poza tym moja sytuacja materialna nie wymagała już takich starań. Chciałam sobie coś znaleźć dla siebie, coś co by mnie ekscytowało, dawało satysfakcję.
![Zawody na sztucznej ściance wspinaczkowej w Warszawie](image/90/ugofnmizsahhvflbjwji8890.jpg)
Pewnego wieczoru syn zaproponował "Mama chodź na ściankę - spróbujesz wspinaczki". W pierwszej chwili uznałam że to nonsensowny pomysł. Moje szwankujące plecy, nie rewelacyjna kondycja i te 56 lat. Ale poszłam. Spróbowałam i okazało się że mimo że to piekielnie trudne to jednak możliwe. I wtedy wróciły pragnienia z młodości - wspinaczka ! No bo teraz to ostatni dzwonek. Młodsza i bardziej sprawna przecież nie będę.
Kiedy pojawiliśmy się z mężem na kursie wspinaczkowym razem z nastolatkami wzbudziliśmy pewne zdumienie ale i sympatie. Potem był pierwszy wyjazd w skałki. No i to było to. Oboje z mężem wspinamy się do dzisiaj. Na Jurze, w Sokolikach a także w rejonach wspinaczkowych w krajach które odwiedzamy podczas naszych podróży. Robimy też pierwsze drogi w Tatrach.
Wspinamy się najczęściej na drogach w pełni ubezpieczonych ale zdarzają się czasem bardziej wymagające przejścia na tzw. asekuracji własnej.
Wchodzimy także na te wyższe szczyty gdy tylko mamy ku temu okazję.
Na naszej liście z tych bardziej znaczących mamy:
-
Teide 3718 m
- Gran Paradiso 4061 m
- Grossglockner 3798 m
- Kilimandżaro 5885 m.
![Kalymnos, Grecja](image/91/ornminekcxnshjzlzpfz8891.jpg)
A na co dzień trenuję wspinaczkę na jednej z Warszawskich ścianek pod okiem instruktora w grupie miłośników tego sportu którzy są młodsi od mojego syna. Śmiem podejrzewać że jestem najstarszą kobietą w Warszawie uprawiającą regularnie odmianę wspinaczki zwaną boulderingiem. Do tej pory przynajmniej starszej ode mnie koleżanki nie spotkałam.
![W drodze na Grossglockner](image/92/owwwjytavduygxgajkpy8892.jpg)
Oczywiście że
jest mi niełatwo, oczywiście że moje
młodsze koleżanki i koledzy szybko prześcigają mnie w umiejętnościach i nigdy będę w stanie zrobić dróg trudniejszych. Zaręczam jednak że to
wcale nie umniejsza mojej frajdy z tego co robię. A każdy malutki nawet progres we wspinaczkowych wynikach to po prostu powód do euforii.
Ponadto ta pasja znakomicie wpływa na moją kondycję fizyczną a także psychiczną. I pomimo tego że mam obecnie 62 lata to myślę że niejedną 50-latkę jestem w stanie zawstydzić swoją siłą i mobilnością.
Może ktoś wspinaczki spróbuje ? Serdecznie namawiam - bo warto!
Pozdrawiam,
Anna