Dopiero kiedy potrafimy śmiać się zarówno w dobrych, jak i trudnych chwilach, możemy prawdziwie odczuć miłość, którą oferuje nam życie". Kiedy zobaczyłam tą niepozorną książeczkę pomyślałam, że to lektura na jeden wieczór. Tymczasem towarzyszyła mi przez kilka dni. Dlaczego? Kiedy umiera Red Stevens, jego rodzina zbiera się u adwokata, prywatnie przyjaciela zmarłego, aby wysłuchać ostatniej woli. Każdy liczy na pokaźny spadek, gdyż mężczyzna należał do bardzo majętnych. Kiedy na sali zostaje jedynie stryjeczny wnuk Stevensa - Jason, dowiaduje się on, że aby otrzymać swoją część spadku, musi przejść roczną próbę. Czy chłopak podejmie to wyzwanie i jaki wpływ będzie ono miało na jego życie?
Na pewno nie jeden raz mieliście w rękach książkę, która wywarła na was ogromne wrażenie. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Chyba, że trafia do was niepozorna w swoich rozmiarach historia, nad którą musicie się pochylić kilka razy, aby w pełni wykorzystać mądrość jaką ze sobą niesie.
"Bezcenny dar" wydawał mi się od początku lekturą lekką, zupełnie klasyczną i nic nie zwiastowało, że na niespełna 200 stronach można zmieścić wszystko to, co w życiu powinno być najważniejsze. Autor zabiera nas, zupełnie jak głównego bohatera Jasona, w podróż z której wracamy całkowicie odmienieni. Każde zadanie z jakim mierzy się mężczyzna, staje się tym samym naszym zadaniem. Nie śledzimy jedynie jego poczynań, ale mimochodem zaczynamy odnosić kolejne "dary" i dopasowywać je do swojego życia. Nieświadomie ta historia wnika do naszej podświadomości, a po kilku dniach od jej zakończenia łapiemy się na tym, że stale o niej myślimy. I to wcale nie o fabule, ale o zawartych w niej wartości i mądrościach życiowych.
Nie chcę tutaj uderzać w wysokie tony, pisać peanów pochwalnych na jej temat, ale powiem jedno - to naprawdę mądra i zmuszająca do refleksji nad własnym życiem książka, która może odmienić postrzeganie każdego z was, to dotyczące otaczającego nas świata i samego siebie.
Podsumowanie:
"Bezcenny dar" to skarbnica złotych myśli. Ktoś może powiedzieć, że jest zbyt patetyczna, ja jednak uważam, że w słowach w niej zawartych kryje się cała kwintesencja tego, o czym zapominamy na co dzień, co przemyka gdzieś obok zupełnie niezauważone. Osobiście wyniosłam z niej wiele, a czy wam jest potrzebna? Czy znaleźliście już w życiu swój "bezcenny dar"? Jeśli jesteście ciekawi i chcecie poznać odpowiedź na to i wiele innych pytań, to sięgnijcie po książkę Jima Stovalla. Joanna, blog Nienaczytana;
https://nieprzeszkadzajterazczytam.blogspot.com/2019/01/bezcenny-dar-jim-stovall.html
Jim Stovall "Bezenny dar"