SPEŁNIONE MARZENIA, ROMA J.FISZER. Sielankowa, kaszubska atmosfera to znak rozpoznawczy Romy J. Fiszer. Wartka akcja, misternie utkane perypetie bohaterów i niewymuszenie wpleciona wiedza historyczna, wciągają odbiorców od pierwszych stron.
Tym razem także sporo sensacji, ale i ważne problemy dzisiejszego świata, jak mafijne porwania oraz handel matkami i dziećmi.
Z każdą przeczytaną stroną coraz więcej emocji, a czytelnik jeszcze bardziej identyfikuje się z bohaterami, niejako dzieląc ich losy.
Książki Romy J.Fiszer to magiczne i urokliwe miejsca, rodzinne tajemnice, spełnione marzenia oraz duża dawka wiedzy historycznej.
Eliza i Max wyjeżdżają do Kopenhagi zrealizować swój nagrodowy voucher. Podczas zwiedzania skarbca w zamku Rosenborg uwagę Elizy przykuje bransoleta zaskakująco podobna do zaginionego klejnotu królowej Konstancji.
Po powrocie do Parchowa codzienność, a także naukowe awanse Elizy, zepchną tę sprawę do rzadko odwiedzanych obszarów pamięci. Eliza zauważy na parkingu niewidzianą wcześniej we wsi czerwoną alfę romeo na włoskich numerach. Kiedy Max również dostrzeże auto, obudzi się w nim natura detektywa i mężczyzna uruchomi pokładową kamerę. Wkrótce pojawi się we wsi zielony peugeot, z tym samym kierowcą. Max jest pewien, że on interesuje się Gabi Godebską, która prowadzi zajęcia dla dzieci, w tym dla Małgosi i Jasia. Atmosfera gęstnieje tym bardziej, że Gabi opowiada o włoskiej mafii i porwaniach kobiet i dzieci…
Co z bransoletą, dziwnym Włochem i Gabi? Jakie plany i marzenia mają jeszcze Eliza, Max i pozostali mieszkańcy kolonii Sołacz?
CYTATY Z KSIĄŻKI „Spełnione marzenia”
Fragment 1
– Poznań był i wciąż jest piękny, ale teraz mieszkamy w Edenie – szepnęła Eliza.
– Kiedyś myślałem, że będę pospolitym prawnikiem biznesowym, bo na nic lepszego nie liczyłem, a zdarzyło mi się coś tak niewyobrażalnie pięknego jak ty i Parchowo.
– Maksiu, zapracowałeś sobie na to.
On nie odpowiedział słowami, tylko gorącym całusem.
– A potem pojawiły się nasze kochane owoce miłości – wyszeptała Eliza.
Max przytulił ją jeszcze mocniej, a Eliza znowu poszukała jego ust. Przyciemnił lampę. Ich ciała złączyły się w jedno.
Fragment 2
– Nie dziwię się – zgodził się Max. – Najgorsze jest porywanie dzieci i handel nimi. Nie znaczy to, że porywanie kobiet jest jakoś… – Max nie dokończył, bo Eliza zasłoniła mu usta dłonią.
– Proszę cię. Przestań – rzuciła.
– Ale jeśli mamy na poważnie myśleć o udzieleniu Gabi pomocy, musimy zdawać sobie sprawę, do czego ostatnio zmierzają choćby porywacze dzieci.
– No i masz. Miałeś odpuścić. – Eliza nerwowo pokręciła głową.
– Spróbuj to powiedzieć jak najbardziej oględnie, Max. Proszę – dodał Ryszard.
– Pewnie nie bardzo się da, ale spróbuję. Dzieci porywane są przez gangi głównie jako dawcy organów, ale wyczytałem na jednym z portali – wskazał głową na ekran – że znajduje się to na końcu listy ich priorytetów, bo najpierw uprowadzone dzieci przeznaczane są na rytuały i inne zboczenia, a także na pozyskiwanie adrenochromu.
Fragment 3
Wpatrywali się w siebie. Zauważył w jej oczach coś dziwnego. Kiedy chciał ją na przywitanie pocałować, uchyliła się.
– Co więc tutaj robisz? – powtórzyła pytanie. Jedyną odpowiedzią Maxa było rozłożenie rąk i uśmiech.
– Dostałam sygnał, że jeździsz za Gabrielą. O co tu chodzi?! Czyżby moje niegdysiejsze przypuszczenia były trafne?
– Ja?! Za Gabrielą?!
– No przecież… jesteś tutaj, i to nie pierwszy raz.
– Eliza, kochanie… Ten „Włoch” nie odpuszcza i teraz aż tutaj przyjeżdża za Gabi. Chciałem po prostu sprawdzić, o co w tej sprawie chodzi?!
– Można i tak się tłumaczyć. Wiem, że Gabi jest bardzo atrakcyjną kobietą, ale ponoć na swoim podwórku nie powinno się takich rzeczy robić. Wiesz, o co mi chodzi, prawda? – Zmrużyła oczy, aż poczuł, jak mu się włosy prostują na plecach.
– Nie! Ty tak na poważnie?! – zaśmiał się przeraźliwie. Przez kilka chwil mierzyli się wzrokiem.
– Właściwie to nie jest mi do śmiechu… – zaczął, ale zawiesił głos.
–Nie zdążyłem jeszcze przeanalizować, w czym może być rzecz. – Wskazał w prawdopodobnym kierunku domu Gabi. – Ale to, co zobaczyłem, jest co najmniej dziwne.
– Dziwne, że Gabi jest śliczna i atrakcyjna?
– Temu nie byłbym w stanie zaprzeczyć.
– A więc jednak.
– Skąd u ciebie myśli o niej i o mnie?
– Jak to skąd? Po prostu. To jest tak oczywiste, że samo się nasuwa. Dobrze… chcesz coś zełgać, więc powiedz, jak ty tłumaczysz swoją obecność tutaj? Proszę – zakończyła prawie ze łzami w oczach.
– Malutka. Wkręciłaś się w dziwną grę z absurdalnymi podejrzeniami. Jesteśmy tuż obok Gabi – Max spojrzał w tamtym kierunku – więc proponuję wyjaśnić sprawę od ręki – zaproponował.
– Jak to sobie wyobrażasz?! Pójść do niej ot tak, z buta?!
– Przecież dała nam telefon do siebie. Możemy zadzwonić i się wprosić. – Znienacka? A ty tak właśnie lubisz?
– Zadzwonisz ty czy ja mam to zrobić? – Max zdecydowanym ruchem wyciągnął telefon.
– Ja nie dam rady… ale nie wiem, czy to dobra myśl –zawahała się.
– Na wszelki wypadek mam ze sobą pendrive’a z nagraniami. Wskazał na kieszeń w koszuli.
– Masz ze sobą pendrive’a?! – zwątpiła. – Ale mamy pójść z pustymi rękoma? Tam są przecież dzieci.
– A tutaj jest sklepik. – Max wskazał ruchem głowy. – Byłem już w nim kiedyś, jest nieźle zaopatrzony.
– Jestem roztrzęsiona, nie dam rady się skupić na zakupach.
– Ja będę wybierał, a ty tylko skiniesz głową. Może być? – zaproponował.
Głęboko westchnęła. Max wyszukał kontakt do Gabi na swojej komórce i włączył głośnik
– Któż to do mnie zadzwonił?! Max? – doszedł wesoły głos Gabi.
– Dzień dobry, piękna Włoszko. Jesteśmy przejazdem w Nakli i pomyśleliśmy sobie, że może nie będzie od rzeczy, jeśli…
– Oczywiście! Czekam! – weszła mu w słowo, nie dając dokończyć. – Co prawda Sławek jest z dziewczynkami na spacerze nad jeziorem, ale wkrótce wrócą. Obok pomarańczowego domu w dół i stańcie pod numerem dwadzieścia jeden. Będę was wypatrywać.
– Za kilka minut jesteśmy.
Życzymy miłej lektury!