Recenzja książki „Kiedyś Ci wybaczę”. Ubi est confessio, ibi est remissio" - "Gdzie jest przyznanie się, tam jest przebaczenie". Pierwszy tom cyklu "Tułacze życie" bardzo mi się podobał. Byłam ciekawa jak potoczą się dalsze losy członków rodziny Neubinerów.
Michael Neubiner opuścił dom w Łanach jako młody chłopiec, chcąc znaleźć szczęście w mieście. Zdobywa tytuł mistrza cechu piekarzy, bierze za żonę córkę znanego potentata, wiedzie na pozór szczęśliwe życie w Kołomyi, jednak w sercu wciąż czuje niepokój. Czy tajemnice, które skrywa wyjdą kiedyś na jaw? Kim jest i dlaczego przez lata nie ma kontaktu z rodziną? Bohaterowie próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości i znaleźć odpowiedź na pytanie kim są. Mieszanka narodowości we Lwowie, walki o władzę i ruchy niepodległościowe sprawiają, że ktoś kto jednego dnia piastuje najwyższe urzędy, kolejnego ukrywa się, by nie paść ofiarą niezadowolonej z tego faktu społeczności. Najgorsze jednak są wyrzuty sumienia, które stawiają pytanie już nie tylko o narodowość, ale przede wszystkim o człowieczeństwo.
Tom drugi sagi Ewy Bauer przybliża czytelnikowi losy synów Josepha Neubinera oraz Anny Marii. Na pierwszy plan wysuwa się postać Michaela, który opuścił rodzinny dom, aby zdobyć zawód piekarza. Praca doprowadziła go do ukochanej kobiety, z którą założył rodzinę. Życie jednak nie oszczędzało bohaterów, a mężczyźnie przyszło zmierzyć się z ogromnym ciężarem wyrzutów sumienia. Spowodowały one, że całe życie czuł na sobie oddech przeszłości i nie mógł tak naprawdę zaznać spokoju.
"Kiedyś Ci wybaczę" pokazuje zwyczajną codzienność, którą wypełnia ciężka praca. Autorka barwnie opisała blaski i cienie prowadzenia własnego biznesu, co dodaje całej historii rodzinnej realizmu oraz stanowi swoistego rodzaju literacki "smaczek". Ja z ciekawością czytałam o obrzędach związanych z Wielkanocą. Obserwowałam powstawanie czegoś praktycznie z niczego. Pierwsze próby produkcji cukru, miodu wraz z rozbudową pasieki, czy przyuczanie młodszego pokolenia do przejęcia rodzinnego biznesu garbarskiego. Autorka bardzo drobiazgowo opisała wszystkie te rzemiosła. I choć były one dosyć szczegółowo przedstawione, to w żaden sposób nie przytłaczały. Były po prostu naturalnym elementem fabuły.
Myślę, że to opowieść wielopłaszczyznowa. To nie tylko saga rodzinna, troski i radości dnia codziennego członków familii, ale także historia o poszukiwaniu tożsamości narodowej, która czasem może się zatrzeć w wielonarodowościowym społeczeństwie. Niektórzy bohaterowie stają przed koniecznością wyboru, po której ze stron się opowiedzą w niespokojnych czasach ruchów niepodległościowych.
Podsumowując:
"Kiedyś Ci wybaczę" to historia, która pokazuje jak destrukcyjny wpływ na nasze życie może mieć ukrywanie prawdy i wyrzuty sumienia. Opowieść o przyjaźni wystawionej na ciężką próbę, z której być może nikt nie jest w stanie wyjść zwycięsko - ktoś będzie cierpiał, a ktoś będzie zmuszony zmierzyć się z wątpliwościami dotyczącymi własnego człowieczeństwa. Opisany z rozmachem kalejdoskop ludzkich losów, zmagania się z rzeczywistością, której nie ułatwia niestabilna sytuacja w kraju. To wreszcie historia, która podkreśla wagę rodzinnych relacji oraz świadomości, że można liczyć na drugiego człowieka. Wydaje się, że pech opuścił czasowo Neubinerów. Ale czy aby na pewno...?
Autor recenzji – Joanna Wolf, blog NIEnaczytana